Geoblog.pl    EPsFromAIESECKatowiceAE    Podróże    Mamaia Beach, czyli DT w Constantie !!!    Ce faci papusa?
Zwiń mapę
2010
12
lip

Ce faci papusa?

 
Rumunia
Rumunia, Constanţa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 27 km
 
Ce faci?...czyli 'co slychac?' :)

Aaaaa no slychac duzo...nawet bardzo duzo :) Z gory sorka za brak polskich liter ale z rumunskiego laptopa pisze :P

Miala byc relacja z podrozy i z pobytu w Bukareszcie. Wiec lecimy :)

Bukareszt - miasto przeludnione, troche brudne...i przypominajace mi Warszawe...jako tako nie pozwiedzalem niestety, no ale mala wycieczke po miescie zaliczylismy :) Widzialem pare rzeczy na Starym Miescie, oraz najwiekszy budynek w Europie - czyli palac 'Slonca Karpat' - Nicolae Ceausescu. Obecnie zaaranzowany na budynek parlamentu rumunskiego. Opisujac jego gabaryty nalezaloby uzyc okreslenia 'w ch*j duzy - jako przymiotnik niepoliczalny i niemierzalny' :) W ogole w Bucuresti bardzo duzo jest WIELKICH budynkow...no ale sa one malo ciekawe :)

Dalej pozwiedzalismy park, wypilismy darmowa Nestea, potem zakupy i w domu delektowalismy sie kukurydza z kolby oraz fussili al curry :) Ja nauczylem sie gotowac kukurycze razem z lupinami (wzmacniaja smak) a MC Bukareszt nauczyli sie smarowac kukurycze maslem ;) eXchange :) no a potem wiadomo - piwko i Zubrowka :D Tym razem nie z Pepsi a 'ze sokiem japkowym' :) Jakze bylem milo zaskoczony, gdy na stole obok Zubrowki pojawil sie sok jablkowy....marki Tymbark :)

Jest o piciu - to bedzie i o jedzeniu (czowiek nie wielblad - napic sie musi, a i sledzik lubi plywac). Co do jedzenia - na obiad jadlem podobno dosc 'rumunski' posilek - mianowicie:
- ciorba de burta,
- cartofi prajit,
- mici,
- i kastravec.....
...czyli - flaki po rumunsku, frytki, kielbaska smazona i ogorek :). Flaki jak flaki - inne niz w Polsce - ale jak ktos lubi - to zje. Ogorek konserwowy - taki jak w Polsce. Kielbaska 'micz' - mielone miesko smazone...w miare ok....ale frytki...hmmm. Frytki wygladaly, jakby je ktos czekolada polal...albo w smole smazyl...krotko mowiac - lekko przetrzymane w oleju, ale glod najlepszym kucharzem...

Potem oczywiscie spoznilem sie na pociag do Constanty i musialem jechac busem, ktory jest drozszy o 20 lei...a sama podroz kosztowala mnie w sumie 55 lei - czyli 55 zl. Duzo...AHA! - ludzie w Bukareszcie jakos 'nie gawarju pa angielsku' - a fakt, ze znalazlem stacje autobusowa zawdzieczam tylko nieprzecietnym umiejetnosciom odczytywania rumuskiego jezyka migowego...w sumie ten jezyk jest obecny na calym swiecie i mniej wiecej wyglada, jakby ktos muchy odganial...przy okazji duzo krzyczac :] Tak czy siak - trafilem na stacje, zlapalem autokar w ostatniej chwili i moglem sobie usiasc na zaszczytnym miejscu obok kierowcy...na ktorym w ogole nie dalo sie wyspac :] Potem poznalem Pania Doktor, ktora jest chirurgiem w Constantie i Bukareszcie :) Mihaiela - uczy sie juz 14 rok...:D robi specalizacje z chirurgii klatki piersiowej, a ze jest ciagle 'studentka' zaproponowalem jej @ :D ale watpie zeby miala czas...no i chyba ciut za duzo wiosen ma na karku... Pogadalismy o polityce, o wyborach, o Smolensku i nawet zadzwonila do LC Constanta ze bede jednak na 'autogario gara' a nie na 'gara de tren' (czyli rumunskim PKP).

Czekal na mnie komitet powitalny zlozony chyba z 20 osob - flaga Polski dumnie powiewala w ramionach jednego z WC (Welcome Committee)...i flipy z napisami 'Witamy w Rumunii', a drugi 'Pijemy, zajebiscie, suki....i costam jeszcze'. Pewnie chcieli powiedziec, ze 'lllluuuubie tooo...jak kazda suka':)

Zawiozlem rzeczy do Navodari (wioska przemyslowa obok Constanty, z rafineria)...i troche sie przestraszylem, bo bloki wygladaly jak w glebokim PRLu, ale na nastepny dzien sie juz jakos mniej balem Rumunii... Na zakupach zostalem przetrzepany przez kasjerke, bo wszedlem z plecakiem na sklep...a ze maja duzy 'Gypsich' (ktorych nazywaja 'Cygany')...a ze ja nie wygladam na Rumuna - to wygladam na Cygana...wiec automatycznie kradne :]

Potem kolacja po rumunsku........i tu niby nic specjalnego - ale gdyby polscy studenci tak kroili ser i szynke, to miesiecznie wydatki na te 2 artykuly siegnelyby chyba 1000zl...kanapka miala okolo 7-8 cm grubosci i skladala sie z: 2 kromek - ok 2cm na jedna, 1,5cm plastra kielbasy x 2 i plaster 1,5cm sera, plus pomidor (pomidor byl z ogrodka, wiec za friko:])...ale za kielbase i ser itd musialem zaplacic...30 lei prawie. Za 400g sera - dyszka...duzo:/...i glupio mi bylo sie odezwac, do dziewczyny, ktora teoretycznie mnie nocowala - eeee...kroj cienko ta kielbase...na szczescie juz tam nie spalem, wiec jak to mawial Kapitan Chorazy Torpeda, o opier*alaniu kielbachy - jedzenia mi nie ukradla :)

Pojechalismy do Constanty - na kregle i lotki....i piwo Ursus :) kregle szly srednio (o dziwo), a lotki ok - razem z moja TB mamy 'zaklad' o to, kto kogo wiecej razy ogra podczac mojego pobytu...1-1 poki co :) Zwiedzilem tez tutejszy Lunapark i dowiedzialem sie co to sa 'manele' - jest to 'rumunskie dysko-polo'.... Glownym motywem literackim sa 3 rzeczy: milosc, kasa i wrogowie...czyli jak u nas :]

Potem browary..........o ile ser jest drogi, kielbasa taka w miare normalna, wodka tez droga...o tyle piwo - 0,5 piwa, w smaku bardzo podobnego do Lecha/Heinekena kosztuje ok 1,50 zl :) :) :) Sprzedaja je w butelkach 2-2,5 litra :) PYCHA! Tanie piwo jest dobre, bo jest dobre i tanie !! :)

...i nocleg w akademiku.

Nastepny dzien - Hell's Place - ogladalismy polfinal i zaluje ze Forlan poprzeczke ustrzelil...w sumie nic ciekawego sie nie dzialo, jadlem 'ardei umpluti' - faszerowana papryka ;) Dobre:) A wieczorem cielecine w sosie i...golebia...tez dobry :) Z tym, ze to taka jakas rasa specjalna, a nie 'golab dworcowy'...tak czy siak, jak widze golebia, wyglada on jak latajacy, maly kurczak...KFP - Kentuchy Fried Pigdegon...anyway...

Dzien wczorajszy - niedziela..........welcome to Romania po raz drugi...
Moja TB poszla sprzedawac lody, od 8 rano, a ja z jej bojfrendem przyjechalismy do niej na Mamaia Beach ok 11. Bardzo fajnie, sympatycznie sobie lody sprzedaje, nauczylem sie w miedzyczasie liczyc do 10 i przychodza 'Gypsy'....siedzac z boku i patrzac na to co robia, mialem mysl - cos sie stanie...no i sie stalo...z Alexem (BF mojego TB) szlismy po rzeczy, zeby troche poplazowac i telefon od Ady (TB)...ze Cygany 'buchnely' 100 lei dziewczynie, z ktora Ada sprzedawala......i pogon za Cyganami. Alex cos wrzeszczal do nich, zeby staly (same baby), one szly no i tak sobie szlismy za nimi...w miedzyczasie zadzwonilismy po 'Politia'...a ze trwalo, to zlapalizmy 'palkarzy' z ulicy, bo jechali...

Tutaj przerywnik-zagadka...co laczy Polakow i Rumunow? 3 slowa, bardzo istotne...kur*a, pi*da i cyce - znaczenie to samo, co w Polandzie...i wracamy do Cyganow...a raczej Cyganek...

Zanim policja przyjechala, cyganka rzucila na mnie klatwe (chyba, a jesli nie chciala, to i tak rzucila) pokazujac swoja 'pi*da'........najlepszy srodek antykoncepcyjny, jaki w zyciu widzialem....odechcialo mi sie sexu na pol roku co najmniej...bo potem jeszcze raz postanowila na mnie rzucic 'klatwe impotencji' :/ :/ :/ Niestety 'stowki' nie odzyskalismy, a Cyganki dostaly mandat za zebranie, ktorego i tak nie zaplaca...

Potem plazowalismy z Alexem, ogladalismy mecze pilki na wodzie - nie wodnej - na wodzie...ludzie w kaskach, przewracajacy sie co chwile...ogolnie funowo :)

I potwierdzam fakt, ze Rumunki opalaja sie topless...poki co, widzialem jedna, ale skutecznie zniosla 'klatwe impotencji' rzucona 5 godzin wczesniej przez Cyganke...

Wieczorem final - VIVA ESPANA :) Mielismy bar tylko dla siebie, wiec sobie przynieslismy Buceci - 2,5 litra za 6 zl :D...potem plaza, Bergenbier (bardzo dobre, Lechowato-Henkowe), o 4;30 do wyra...no i oto wstalem i pisze...

Jezyk maja smieszny troche - mix wszystkiego....lacina, slowianskie jezyki, turecki, wegierski....wszystko - 'dupa' znaczy 'pozniej'...wiec tym optymistycznym akcentem koncze ten wpis i jak tylko znowu dorwe net, naskrobie pare ciekawych rzeczy...no ale to 'dupa'...;)

Multumesc (dziekuje) za uwage, no i see you dupa...:D

Roman
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
EPsFromAIESECKatowiceAE
AIESEC Katowice AE
Nasi EPsi, czyli Exchange Participants -osoby, które wyjechały na praktyki/wolontariat :)
zwiedzili 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 20 wpisów20 1 komentarz1 6 zdjęć6 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
 
13.07.2010 - 13.07.2010